piątek, 20 września 2013

5. “Co chwilę mimowolnie na nią zerkałem.”

Włączyłem cicho muzykę tak, by nie przeszkadzała Majce. Droga do kina nie była daleka. Również nie przytrafiło nam się stanie w korku. Nienawidziłem tego. Po upływie 30 minut wracałem z dzieckiem do domu. Będąc w domu zauważyłem, że moi rodzice już nie spali i pili w kuchni kawę lecząc kaca. Pewnie znowu poszli do znajomych. Zawsze tak wyglądali wracając od nich.

Nakarmiłem Majkę i usiadłem w salonie włączając telewizor. Przeskakując z kanału na kanał trafiłem na program o modzie i modelingu. W pewnej chwili na ekranie pojawiło się zdjęcie Marcina. Ledwie powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Wolałem obejrzeć jakiś mecz więc wróciłem na kanał sportowy. Akurat leciało studio sportowe.

Po piętnastej jeszcze raz nakarmiłem Majkę, spakowałem jej kilka rzeczy i byłem gotowy do wyjścia. Powiedziałem rodzicom, że nie wiem o której wrócę więc nie będę robił za taksówkarza Blanki.

Chwilę później byłem w drodze do kawiarni. Cieszyłem się na myśl o spotkaniu z przyjaciółmi, bo powoli zaczynałem wariować pomiędzy jedną butelką mleka, kolejnym karmieniem a zmienianiem pieluchy. Wchodząc do naszego ulubionego lokalu zauważyłem Amandę, Marcina, Maksa, jego dziewczynę i jakąś obcą blondynkę. Przywitałem się z każdym, a Amanda powiedziała:

- To moja kuzynka, Gosia - wskazała na blondynkę. - Gośka, to Kuba. A to moje mysiu-pysiu Maja.

Przywitałem się z dziewczyną podając jej rękę. Amanda od razu dorwała się do mojego dziecka wyciągając ją z nosidełka i tuląc. Zamówiłem sobie kawę i tort czekoladowy. Jak to określała moja mama “Jestem uzależniony od słodyczy”.

Wkręciłem się w rozmowę z moimi przyjaciółmi oraz z Gosią. Co chwilę mimowolnie na nią zerkałem. Była naprawdę śliczna. I miała słodki śmiech. I ładne oczy. Boże! Ja mam dziecko!

W pewnej chwili zadzwonił jej telefon. Wyjęła białe Blackberry i wstała przepraszając nas. Odeszła na bok, by porozmawiać. Po kilku minutach wróciła i powiedziała:

- Przepraszam, ale ja już muszę spadać. Miło było poznać - uśmiechnęła się. Jezu.

No kurde tylko nie to! Odwzajemniłem uśmiech i powiedziałem:

- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

- Ja też. Pa. pa, maluszku - pożegnała się z Majką i wyszła.

My dokończyliśmy jeść i postanowiliśmy iść na spacer.

- Daj mi, daj mi, daj mi - Amanda odepchnęła mnie zabierając mi wózek.
Ona zawsze była ‘postrzelona’. Potrafiła każdego podnieść na duchu, a także każdego rozśmieszyć. Wyglądała jak chochlik. Miała długie ciemne włosy, które zawsze były w lekkim nieładzie i duże, ładne oczy. Jej cechą charakterystyczną były zawsze wysokie szpilki na nogach. I to nieważne czy śnieg, deszcz czy słońce. Amanda zawsze miała szpilki. Miała ich setki. Ja nie wiem gdzie ona je trzyma. Jak ona w ogóle może chodzić w tych butach?! Ja chyba dawno złamałbym nogę. Ale nie Amanda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz